Wpisał: Redaktor
|
09.08.2007. |
Edward Stachura gdyby żył byłby dziś
70- letnim staruszkiem, jednakże chyba nie w marynarce i pod
krawatem, ale pewnie w wytartej bluzie dżinsowej i chlebakiem na
plecach. Zresztą kto wie, ale chyba i mam nadzieję, że tak to by
było. Jest jednak inaczej i Steda nie ma dziś pośród nas,
gdyż odszedł 24 lipca 1979 roku z tej krainy „na dół od
Edenu”, którą tak wychwalał w „Glorii”. Nie o śmierci
tu jednak to moje pisanie ale o urodzinach, które Edkowi
wypadały 18 sierpnia każdego roku jego życia zarówno na tym
świecie jak i od 28 juz lat gdzieś poza elipsą. Mając w pamięci
zeszłoroczne spotkanie pamięci Edwarda Stachury kiedy to
nieoczekiwanie dla wszystkich ujawniła się pani Maria Thomas z
Przewoska odczytując nam kilka listów od Steda, zrodziła się
myśl jakiegoś bardziej uroczystego zaakcentowania tej okrągłej 70
już rocznicy urodzin poety. I tak się stało, że w niedzielę 19
sierpnia w bieszczadzkiej cerkwi w Łopience odbyła się Msza za
Wędrującego, której głównym inicjatorem był
Krzysiek Myszkowski, który również, wraz z resztą
zespołu SDM, wpasował słynną Missę Paganę Stachury do oprawy
liturgicznej. Msza za Edka Stachurę to z pewnością niecodzienne
wydarzenie zarówno pod względem sakralnym jak i muzycznym
zwłaszcza na taką skalę i w takiej oprawie. Przybyli na tę
ceremonię ludzie oczywiście nie mieścili się pod dachem tej
małej łopieńskiej cerkiewki rozsiadając się „na polach łąkach
i rozłogach” wokół świątyni. I tak to zastępy
wszystkich świętych, aniołowie i zebrani wokół ołtarza
ludzie świętując 70 urodziny Steda uczestniczyli w tej duchowej
uczcie modląc się i wyśpiewując w nieboskłony sanctusowe i
missowe pieśni. Dnia następnego czyli 20 sierpnia tym razem już
pod wielkim dachem MOK-u znów się spotkali ludzie i po
obejrzeniu Siekierezady wg Witolda Leszczyńskiego rozbrzmiały
piosenki Edka a w tle odżyło wspomnienie z dnia poprzedniego w
postaci prezentacji fotograficznej. A kiedy na ekranie rozświetliły
się archiwalne zdjęcia przedstawiające Steda zdawało się słyszeć
jego samego śpiewającego:
„Dzisiaj są moje urodziny, które
obchodzę bez rodziny daleko, wysoko wśród
manowców....”
Bądź zdrów
Gabriel Manowiec
|
Zmieniony ( 22.08.2007. )
|
Spotkania Kapel Podwórkowych |
Wpisał: Redaktor
|
09.08.2007. |
foto (John)
|
Zmieniony ( 22.08.2007. )
|
Wpisał: Redaktor
|
17.07.2007. |
"Był jednym z niewielu,
skazanych na bluesa.
Ten wyrok dodawał mu sił.
Miał dom i rodzinę,
spokojnie mógł żyć.
Lecz często uciekał, by stanąć
przed wami,
By znów nabrać sił"
Podtrzymując rodzącą się powoli tradycję wieczorów,
popołudniów, może i w przyszłości poranków i nocy
poświęconych wybitnym, wartym przypomnienia poetom, twórcom,
pieśniarzom uczyniliśmy zadość zmarłemu 30 lipca 1994 roku
Ryśkowi Riedelowi. To postać niewątpliwie kultowa, w pewnym
sensie tragiczna, wybitny piosenkarz i lider niezapomnianej grupy
Dżem. Historię życia Ryśka przypomniał nam film Jana Kidawy –
Błońskiego Skazany na bluesa.
"Skazany
na bluesa" nie jest filmem muzycznym, nie jest dokumentem, nie
jest też kolejną fabularyzowaną biografią wielkiego artysty, nie
jest poetycką impresją ani wreszcie próbą pokazania
meandrów rodzimej pop kultury. Ale każdy z tych elementów
ma w obrazie Jana Kidawy-Błońskiego swoje istotne znaczenie.
Reżyser ułożył je tak, by ukazać widzowi całą: artystyczną,
ludzką i gorzką prawdę o Ryszardzie Riedlu. O muzyku, którego
sztuka, charyzmatyczny związek ze słuchaczami i tragiczna walka z
nałogiem stały się znakiem czasu dla milionów Polaków
w latach dziewięćdziesiątych. (źródło:
http://www.skazanynabluesa.pl/)
O tym, że legenda Ryśka jest wciąż żywa przekonuje choćby fakt
przybycia na ów wieczór mu poświęcony tylu ludzi,
którym chwała za to. Myślę, że to czas powolnego
wychodzenia z impasu, choć dni są jakie są a żyć trzeba. Po
filmie przyszedł oczywiście czas na muzykę, bo to ona przecież
stanowi meritum, przez nią i w niej można było jak w kalejdoskopie
przejrzeć duszę człowieka. Młoda, początkująca formacja
bluesowa Cegła, oprócz swoich kawałków przypomniała
i zagrała parę dobrze znanych i niezapomnianych numerów z
repertuaru Dżemu. Było bluesowo, a dobrze znane, przynajmniej
większości przybyłym na to spotkanie ludziom, słowa Whisky
czy Wehikułu czasu wydobywały się także z widowni. I moze
zabrakło tylko tego specyficznego klimatu, który przenika
człowieka do samych kości, sprawia, że jest się przez chwilę
może trochę lepszym albo po prostu inaczej się widzi to wszystko,
bo czasy już nie te i ludzie trochę inni
a może się mylę...
Gab
|
Zmieniony ( 23.08.2007. )
|
Wpisał: Redaktor
|
13.07.2007. |
Od wielu już lat Miejski Ośrodek Kultury jest organizatorem letniego wypoczynku dla dzieci i młodzieży. Podobnie i w tym roku w dniach od 2 do 13 lipca w naszym ośrodku zorganizowana została półkolonia letnia. Niestety z powodu niesprzyjającej aury większość czasu dzieci spędzały pod dachem MOK, w którym organizowane były zabawy, gry i turnieje sportowe oraz wyświetlane były filmy. Jednakże młodzież mogła korzystać z sali gimnastycznej w Szkole nr 1, gdzie rozegranych zostało kilka turniejów sportowych a także z pływalni letniej, która jednak nie była odwiedzana zbyt często z powodów wyżej wspomnianych. Ponadto odbyły się 3 wycieczki: do lasu na grilla, do Sandomierza, w którym dzieci zwiedziły najważaniejsze zabytki miasta oraz do skansenu w Markowej.
zob. foto
G.M.
|
Zmieniony ( 17.07.2007. )
|
I Przeworskie Konfrontacje folkowe Na Pastewniku |
Wpisał: Redaktor
|
16.07.2007. |
Coraz
bardziej wyraźna ogólnoglobalna tendencja, widoczna także w
miasteczkach podobnych do Przeworska, związana z coraz częstszym organizowaniem i
promowaniem imprez typowo masowych, komercyjnych o charakterze
zabawowo-ludycznym rodzi potrzebę alternatywy. W związku z tym, iż
w Przeworsku dużą popularnością cieszą się Spotkania Kapel
Podwórkowych propagujące również folklor, tyle że
miejski, spotkanie z szeroko rozumianym „muzycznym folklorem
ludowym” jest doskonałym uzupełnieniem a także ciekawym
wydarzeniem muzycznym zwłaszcza, że miejsce – Zajazd-skansen
„Pastewnik”, w którym odbyła się impreza idealnie
wpisuje się w jej charakter.
Drugą
sprawą jest to, iż muzyka ludowa czy folkowa większości głównie
młodym ludziom kojarzy się wyłącznie z czymś nudnym i
nieciekawym. Panujący wszechobecnie stereotyp kapeli ludowej, w
której kilku „dziadków” w rytm ciągnącego się
walczyka lub obertasa przygrywa kilku wrzeszczącym „babciom”
zaciera bardzo często realny obraz muzyki ludowej a tym bardziej
folkowej, która jest nowym spojrzeniem na tradycyjną muzykę
ludową, będącą tym do czego odwołują się i skąd czerpią
inspiracje muzycy tzw. folkowego grania. To wreszcie muzyka, w
której odnaleźć można bogactwo i koloryt przeróżnych
brzmień, wirtuozerię gry na przeróżnych, często bardzo
dziwnych, orientalnych instrumentach. Stąd też pomysł
skonfrontowania tradycyjnego pogrywania ludowego z zupełnie inaczej
brzmiącymi, co związane jest w dużej mierze z odmienną techniką
gry i śpiewu wykonywanych tradycyjnych melodii i piosenek, kapelami
folkowymi, które bardzo często odchodząc od pierwowzorów
i oryginalnych form ludowego muzykowania nadają tym starym,
tradycyjnym melodiom i pieśniom nowy koloryt, swego rodzaju świeżość
i poprzez często bardzo oryginalne aranżacje tworzą swoiste novum
w postaci muzyki nazywanej folkową. Z drugiej strony główny
nacisk kładzie się na wierność tradycyjnym technikom śpiewu i
podtrzymanie oryginalnych, nie przetworzonych brzmień tradycyjnych
pieśni i melodii, jednak w przypadku zarówno jednym jak i
drugim można mówić o dobrym kierunku reanimowania
tradycyjnej kultury muzycznej. Ostatnimi laty bardzo wyraźna moda na
folk jest chyba dobrym zwiastunem tego, iż młodzi ludzie zaczynają
doceniać tradycję i widzieć potrzebę jej kultywowania. Z drugiej
jednak strony kto nie lubi posłuchać, pośpiewać czy nawet pobawić
się przy dźwiękach starych pieśni i przyśpiewek ludowych czy
nowych ich barwach w postaci folkowych interpretacji?
W
chaosie współczesnego świata, postmodernistycznej
gmatwaninie pojęć i wartości kiedy człowiek w pogoni za sukcesem,
dostatkiem materialnym zapomina o tym co naprawdę istotne tradycja
jest tym co powinno się zachowywać ponad wszystko, jest tym co
kształtuje tożsamość, kulturę, jest nośnikiem dobrych wartości.
Muzyka ludowa jako część spuścizny naszych ojców jest
częścią tradycji, którą należy podtrzymywać i promować
zwłaszcza teraz w tych trudnych dla tychże wartości i tradycji
typowo lokalnych czy regionalnych czasach globalnej wioski.
Szczególnie istotne jest to w przypadku ludzi młodych, którzy
zachłyśnięci płytkimi podnietami współczesnego
stechnicyzowanego świata może już całkiem tego nieświadomi
pozbawiani są własnych korzeni i odniesienia do tradycji. Stąd też
cała idea tego przedsięwzięcia, które doskonale wpisując
się w szerszy projekt Euroregionalnego Jarmarku Turystycznego
realizowanego przez Urząd Miasta Przeworsk, w aurze kramików
i stoisk wystawców, twórców ludowych,
prezentujących własne wyroby, było zarówno miejscem
konfrontacji muzycznych jak też dobrą okazją do poznania innych,
tradycyjnych kultur muzycznych, prezentowanych przez zespoły
folkowe.
Zgodnie
z programem I Przeworskich Konfrontacji folkowych „Na Pastewniku”
na początku wystąpiły zespoły ludowe z Podkarpacia: kapela ludowa
Staśka Derenia z Sanoka – typowo rodzinny zespół, który
zaprezentował pieśni i melodie rzeszowskie, sanockie oraz
doliniańskie, zespół śpiewaczy „Rozśpiewana Gromada”
ze Studziana, kapela ludowa „Gacoki” z Gaci oraz zespół
śpiewaczy „Grzęszczanie” z Grzęski. Następnie na scenie
pojawili się muzycy folkowi i jako pierwsza z tej grupy wykonawców
wystąpiła kapela folkowa „Barban” działająca przy Miejskim
Ośrodku Kultury im. Oskara Kolberga w Przeworsku, która
zaprezentowała głównie pieśni ukraińskie, łemkowskie oraz
kilka melodii bałkańskich i cygańskich. Kolejnym zespołem, który
pojawił się na scenie był zespół Caci
Vorba z Lublina, lubujący
się w muzyce cygańskiej, bałkańskiej i karpackiej. Wtedy też
można było posłuchać prawdziwych, tradycyjnych, w przeciwieństwie
do występu Don Vasyla podczas Dni Przeworska, pieśni i melodii
cygańskich. Finałem spotkań z muzyką folkową i ludową był
koncert świetnej formacji rodem ze Lwowa „Burdon”, która
zabrała nas w muzyczną podróż po tradycyjnej muzyce
karpackiej wykonując pieśni ukraińskie, łemkowskie i bałkańskie.
Co prawda niezbyt liczna publiczność, ale za to „jaka”
publiczność, bowiem to nie ilość a jakość decyduje o tym,
sprawiła, iż zespół na zakończenie bisował kilkakrotnie.
Reasumując
wydaje się, iż konfrontacje te były dobrym, pierwszym krokiem
przełamującym pewne schematy i stereotypy związane z odbiorem
muzyki ludowej i folkowej. Pozostaje mieć nadzieję, iż w przyszłym
roku odbędzie się druga edycja Konfrontacji folkowych i znów
zagra muzyka, ta najbliższa naszym korzeniom i gontom pastewnikowych
chat.
Gabriel
Manowiec – kierownik festiwalu
|
Zmieniony ( 16.07.2007. )
|
Wpisał: Redaktor
|
13.07.2007. |
fot. G. Manowiec - więcej fotografii w Galerii
|
Zmieniony ( 17.07.2007. )
|
|